Mój pierwszy festiwalowy wpis – mam nadzieję , że nie ostatni , bo mój monitor dziwnie się zachowuje i boję się , że mi padnie 😦
Postanowiłam wypróbować przepis z „Kuchni” na pierniczki – całuski . Mam go w zeszycie od dawna, ale jakoś nie miałam wcześniej okazji go przetestować . Ciasto pierniczkowe wyszło mi dość rzadkie , przetrzymałam je przez noc w lodówce , żeby nadawało się do wałkowania – a i tak musiałam zagnieść je z dodatkową ilością mąki . Pierniczki wyszły całkiem dobre , te większe i grubsze są miękkie , mniejsze – twarde i chrupiące . Być może po jakimś czasie zmiękną – o ile coś zostanie – moja córka chrupała je dzisiaj jak wiewiórka orzeszki 😉 Uwaga – bardzo rosną ! Ciężko było się zorientować , którą foremką wycinałam pierniki , bo w czasie pieczenia zmieniły zupełnie kształt 🙂

Składniki :
- 1,5 szklanki mąki pszennej
- 0,5 szklanki miodu
- 10 dag margaryny
- 1 jajko
- 10 łyżek cukru ( ok.150 g )
- pół łyżeczki sody
- po pół łyżeczki : cynamonu , imbiru i mielonych goździków [ dałam 2 łyżeczki przyprawy do piernika ]
do posmarowania :
- 1 żółtko
Mąkę przesiać . Miód podgrzać z korzeniami i gorącym zalać mąkę . Dokładnie wymieszać i ostudzić . Następnie dodać cukier , margarynę , jajko i sodę . Wszystkie składniki dokładnie wymieszać . Dobrze wyrobić ciasto . [ ja wsadziłam je do lodówki , po 2 godzinach było jeszcze dość miękkie , więc zostawiłam je tam na całą noc – przed wałkowaniem dodałam do ciasta trochę mąki i jeszcze raz zagniotłam ] .
Stolnicę wysypać mąką , rozwałkować ciasto na placek o grubości 0,5-1 cm i foremkami wycinać pierniczki [ z grubszego placka wyjdą miękkie pierniczki , z cieńszego – bardziej chrupiące ] .
Pierniczki ułożyć na posmarowanej margaryną lub wyłożonej papierem do pieczenia blasze , posmarować z wierzchu żółtkiem i piec w temperaturze 180°C przez około 10-15 minut .
